Ale w tym wszystkim wyróżnia się najważniejsza trudność, z jaką przyszło mi stoczyć bój: tematyka.
Otóż, z jakiegoś powodu po wpisaniu "lgbtq poezja" w wyszukiwarkę wyskakują:
a) strony z grupami miłośników poezji
b) artykuły o LGBTQ jako społeczności
c) dyskusje na forach o tejże społeczności
(Już pomijam fakt, że spotkałam i hasła przesiąknięte fobią czy też nienawiścią do drugiego człowieka.)
Zrezygnowana, szukałam dalej. I kiedy zaczęłam już debatować na tym, co zrobić (gdyż nawet Ciocia Wikipedia za wiele nie mówi - tak, wiem: studenci mogą nie dowierzać), trafiłam na bardzo ciekawe persony...
Niewarte o miłości?
Przedzierając się przez strony internetowe w różnych językach, doszłam do wniosku, że tematyka związana z grupą ludzi o odmiennych orientacjach jest dość dziwnie pomijana
w szkołach.
W końcu niewiele mówi się o tym, że - przykładowo oczywiście - w zaściankowym średniowieczu często odwoływano się do miłości homoseksualnej czy biseksualizmu,
a w czasach antycznych było jeszcze wielu takich przed Safoną, co nie bali się opisywania uczuć z perspektywy osoby, która "kocha inną płeć". Ba! Niektórych twórców i fakty wyjęte
z ich życiorysu się wręcz pomija (na szkodę czytelnika),
a o zamieszkach takich jak ta w Stonewall w 1969 roku, za często się nie wspomina (przynajmniej nie w Polsce).
Tak czy inaczej, spośród tych wszystkich obcych i nieobcych nazwisk postanowiłam na razie wybrać to jedno, które najbardziej przykuło moją uwagę:
Elisabeth Bishop
I tutaj mogłabym się, Drogi Czytelniku, zacząć rozpisywać o jej życiorysie, podając "suche fakty" itd. Ale widzisz - nie o to w tym wszystkim chodzi. (Poza tym, to materiał na inną notkę.)
Elisabeth Bishop |
Otóż, wyżej przedstawiona Pani Biskup jest doskonałym przykładem, jeśli już mówimy o poezji LGBTQ i ograniczeniach (czy też jak w przypadku innych - opresjach), jakim musieli stawić czoła ludzie o odmiennej orientacji - abstrahując od zamieszek, kar pozbawienia wolności, to do głów wdzierała się jeszcze jedna bolesna prawda:
W tamtych czasach nie godziło się być jawnym członkiem LGBTQ. Po prostu.
Dlatego też nasza dzisiejsza bohaterka była zmuszona do ukrywania dokładnej treści w poezji miłosnej do ukochanej kobiety.
Zresztą, nie ona jedyna.
Jak dobrze, że poezja to umożliwia.
Zapisane w strofach
Miłość do Loty De Macedo Soares (trudna, ale też głęboka - Elisabeth po latach nazwała ukochaną "miłością życia") przejawia się w wielu pracach autorki. Wystarczy chociażby wziąć pod lupę, Drogi Czytelniku, taką pracę o tytule Ta jedna sztuka (przekład S. Barańczaka):
Lota de Macedo Soares (Z zawodu architekt, urodzona w Brazylii przedstawicielka wyższych sfer) |
Na podstawie tekstu można stwierdzić jednogłośnie, że podmiot liryczny cierpiał tyle razyW sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczuciestraty, że kiedy się je traci – nie ma sprawy.Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawystraconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze.W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz – wejdzie ci w nawykutrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś ucieclub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawyblask dawnych domów? Dzisiaj – blady cień, ukłuciew sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.Straciłam dwa najdroższe miasta – ba, dzierżawyogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócędo nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztucetracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.(Źródło: http://mroczne-wiersze.ownlog.com/elizabeth-bishop---ta-jedna-sztuka,468200,komentarze.html)
z powodu straty, iż całe to cierpienie przekształciło się w obojętność. Chłodną obojętność.
Dodatkowo, osoba obecna w wierszu doradza czytelnikowi, jaką postawę przyjmować w obliczu stracenia czegoś cennego - wychodzi z założenia, że "praktyka czyni mistrza".
Jednak, paradoksalnie podmiot czuje jeszcze jakieś ukłucia w sercu, czegoś mu żal, a nawet zdaje się być przywiązany silną więzią emocjonalną do kogoś:
Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,który kocham),
Jak cudownie jest budzić się razemW tej samej minucie; cudownie słyszećJak cały dach rozbrzmiewa nagle od deszczu,Czuć powietrze tak czysteJakby płynęła przez nie elektrycznośćZ czarnego kłębowiska kabli na niebie.Cały dach syczy smagany deszczem,A pod nim spadają pocałunki, którymi cię pieszczę.Elektryczna burza to zbliża się, to oddala;Budzi nas właśnie jej kłujące powietrze.Gdyby błyskawica uderzyła teraz w dom, przebiegłabyOd czterech porcelanowych kul na jego szczycie,W dół przez dach, wzdłuż belek, które nas otaczają;I półsennie wyobrażamy sobie,Że dom zamknięty w błyskawicy jak w klatceByłby raczej piękny niż straszny.Ten sam prosty punkt widzenia,Który daje nam noc i leżenie na plecach,Mógłby z łatwością zmienić wszystkie rzeczy,Więc te czarne kable muszą tak wisieć,By nas ostrzegać. Nie zaskoczy nas świat,Jeśli zmieni się w coś zupełnie innego; podobnie zmienia sięPowietrze jasne od błyskawic, nie robiąc na nas wrażenia,Zmieniają się nasze pocałunki bez naszego myślenia.
Od razu, Drogi Czytelniku, można zauważyć, że zestawiłam ze sobą te wiersze na zasadzie kontrastu.
W Jak cudownie opisywana jest sielanka, gdzie dwójka zakochanych duszyczek przepełniona jest głębokim uczuciem od stóp do głów. Nie ma motywu straty, nie ma strachu ani melancholii, która towarzyszy czytelnikowi w pierwszym wierszu. Za to występuje porównanie, a nawet - można by rzec - swoiste ukazanie tzw "ciszy przed burzą" (odwołanie do kabli i elektryczności). Nie zmienia to faktu, że postacie obecne w wierszu zdają się być głuche na te sygnały.
Cały świat w Jak cudownie ulega idealizacji, dając zarówno mnie, jak i Tobie,
Drogi Czytelniku, do rozumienia, że miłość ma różne oblicza.
Drogi Czytelniku, do rozumienia, że miłość ma różne oblicza.
Twórczość w szkatułce
I choć Elisabeth Bishop nie pisała tylko o miłości, dedykując wiersze ukochanej, którą straciła w tragicznych okolicznościach, to i tak jej najsławniejsze dzieła dotyczą tego uczucia właśnie. Być może dlatego, że postrzegała rzeczywistość inaczej, mając przy tym wrażliwość poetki, być może ze względu na jej romanse lub orientację...
Mimo tych wszystkich powodów uważam, że warto wyróżnić kolejny, tak samo istotny: magia.
Widzisz, Drogi Czytelniku, w tych strofach czai się coś niezwykłego - niezależnie od tematu wiersza. Nikt tak nie pisze - zwłaszcza o miłości- jak Elisabeth Bishop. Dlatego myślę,
że naprawdę warto zagłębić się w jej twórczość.
że naprawdę warto zagłębić się w jej twórczość.
ja nie jestem wierszowa, nie czytam poezji, choć cenię ludzi którzy mają talent ubierania swoich uczuć w słowa niecodzienne, liryczne:)
OdpowiedzUsuń