niedziela, 23 grudnia 2018

"Prawdziwy malarz to ten, który cierpliwie maluje gruszkę w samym centrum zgiełku historycznej bitwy."


Dla niektórych ktoś niezwykle szalony, dla innych - wizjoner, zajmujący godne miejsce
 w czołówce najbardziej wpływowych ludzi XX. wieku.
Jednak nikt (albo przynajmniej większość) nie przypuszczałby, że artysta ten był nerwowym introwertykiem, przez dużą część życia działającym według zasady "fake it till you make it".
"O kim mowa?" - zapytasz zapewne, Drogi Czytelniku.
Już Ci odpowiadam: o Salvadorze Dali.





Reinkarnacja brata


Mogłabym tutaj zarzucić paroma tzw. "suchymi faktami" tzn. datami i tym samym stracić tutaj Twoją uwagę. Zatem, zrobię coś innego i podam na talerzu coś bardzo specyficznego: otóż, dziewięć miesięcy przed narodzinami artysty w 1904 roku w Fugueres, w jego rodzinie dość niespodziewanie zawitała Śmierć, zabierając ze sobą - a jakże - małego Salvadora Dali! Rodzina - tj. ojciec (despotyczny prawnik) i matka (gorliwa katoliczka) byli zdruzgotani, co oczywiście jest całkowicie zrozumiałe. Co ciekawe, narodzonemu później malarzowi już od małego wpajali, że jest on reinkarnacją brata.. Tragizmu całej sytuacji dodaje fakt, że kilkuletni Dali zobaczył coś, czego zapewne nie powinien widzieć żaden kilkulatek - grób z własnym imieniem.

No, można by rzec, że chłopiec dostał traumę z kryzysem tożsamości w pakiecie.

Trochę więcej o rodzince 

Dali był bardzo przywiązany do swojej rodzicielki; w końcu to ona wspierała jego talent rysownika, odkryty już w bardzo młodym wieku, to ona wysłała swojego ukochanego 10 (według niektórych źródeł 12.) - latka do szkoły plastycznej i to ona świata  poza swoimi dziećmi nie widziała (tak, dokładnie! "dziećmi", gdyż Salvador Dali miał jeszcze siostrę; Anę Marię, którą nawet uwiecznił na paru obrazach).
Toteż, gdy w wieku 16 lat przeżył jej stratę z powodu raka macicy,  nieco zachwiało to (na przykład) jego pewnością siebie, co było dość kluczową cechą, biorąc pod uwagę jego wizerunek.
Dodam jeszcze, że głowa rodziny po śmierci małżonki poślubiła jej siostrę.

A co z siostrzyczką? 
Salvador Dali z siostrą Aną Marią, lata 20' XX wieku.

Niestety, jego relacje z siostrą były dalekie od najlepszych prawdopodobnie ze względu na przyszłe wybory artysty. Rodzeństwo odDALIło się od siebie już w latach 20' XX. wieku.



"Ana Maria,Szyjąca", 1926


Lata 20', lata 30'...


Rodzinny dom opuścił w 1922 roku.  "Poniosło go" aż na Akademię Sztuk Pięknych
w Madrycie, skąd został wyrzucony za brak pokory. Chodzi o to, że młodzieniec uznał się za lepszego od wykładowcą i nie raczył się stawić na egzaminy końcowe.
Niedługo potem wyniosło go do stolicy kultury - Paryża (1926), gdzie dołączył do grupki surrealistów (o nich napiszę w oddzielnej notce). Później (1929) poznał tam Galę (więcej o niej kiedyś się pojawi), swoją ukochaną muzę i  -można by rzec - menadżera. Kompletnie nie przeszkadzało mu te 10 lat różnicy, był nią oczarowany aż do granicy absurdu. Przykładowo, po ślubie w 1934 roku, Dali zaczął podopisywać swoje dzieła imieniem swoim i żony. Do tego, obawiał się wizji świata bez niej.
Sama Gala kontrolowała ekscentryka, będąc "mózgiem" nie tylko marketingu...

O Północy w Pary...w Nowym Jorku

W 1939 roku małżeństwo przeniosło się do Stanów Zjednoczonych w pogoni
za pieniędzmi. Twórczość Salvadora Dali została tam dobrze przyjęta ze względu
 na nietuzinkową osobowość artysty. Co tu kryć - Stany Zjednoczone lubiły pływać
w ekscentryczności, a wiadomość, że malarz z małżonką, przebraną za jednorożca, urządzają bal oznaczała niemalże święto.
Nie dziwota, że pierwsza wystawa surrealisty okazała się sukcesem, a w 1943 roku małżeństwo Morse z Colorado wykupiło 1/4 dzieł.


Na odzew od innych artystów nie trzeba było zbyt długo czekać: w 1945 roku Alfred Hitchcock poprosił go o zaprojektowanie sekwencji do filmu, a Walt Disney zaprosił do stworzenia animacji w 1946 roku. Szkoda, że wytwór uznano za "zbyt surrealistyczny"
 i wypuszczono go dopiero w 2003 roku.

O czym owe Destino jest? Cóż, mój Drogi Czytelniku, powiem Ci tyle, że jest to animacja o (niekoniecznie) szczęśliwej miłości. Resztę pozostawię Tobie:







A. C. i A. L.

Trochę Cię Drogi Czytelniku zaskoczę, ale jak się okazuje, Salvador Dali miał romans. Szczerze mówiąc, to status tego związku jest dla mnie małą zagadką, gdyż niektóre źródła ograniczają się w słowach, odwołując się jedynie do "bliskiej przyjaźni". Niemniej, sama zainteresowana określała tę relację "romansem", więc coś w tym musi być. 
Mowa tutaj o Amandzie Lear - francuskiej artystce, której przez lata zarzucano bycie drag queen (czego to ludzie nie wymyślą!). Dali i Lear byli sobie na tyle bliscy, że artysta  często się jej zwierzał, a nawet postanowił podarować swój drewniany talizman
w ostatnich latach życia.

Alice Cooper poznał się z malarzem w 1973 roku, kiedy zaproponowano mu zagranie prywatnego koncertu, zaznaczając przy tym, że artysta chciałby go poznać (wraz
z zespołem). Na miejscu okazało iż, surrealista miał wizję hologramu (z wykorzystaniem Alice'a Coopera, siedzącego na tronie z diamentową koroną na głowie, z ustami gotowymi do wydobycia z siebie głosu). Następnie pokazał zdezorientowanemu Cooperowi "mózg" - eklera z mrówkami, które układały się w "Alice i Dali".

To musiało być piękne dzieło, prawda? Coś jak bransoletki przyjaźni, ale na słodko.


Sam gwiazdor zwykł opisywać przyjaciela w wywiadach jako człowieka niezwykłego,  w "wysmakowanych strojach", który w jednym zdaniu potrafił wymieszać słówka z kilku języków.

Początek końca czyli Oda do Złamanego Serca

W latach 70' Dali zajmował się głównie litografią, która dawała możliwość wykonania wielu kopii danej pracy. W tamtym okresie pojawiło się wiele naśladowców Katalończyka, którzy podrabiali nie tylko jego prace, ale też i charakterystyczny podpis. Rynek został zalany fałszywkami. 

Na domiar złego relacja Gali i Salvadora coraz bardziej się sypała, by finalnie zostać
w pewien sposób przypieczętowana nagłą śmiercią kobiety w 1982 roku.
Artysta kompletnie się załamał i od tamtej pory walczył z wyjątkowo silną depresją (spekuluje się, że dwa razy próbował popełnić samobójstwo - raz przez odwodnienie,
a kolejny przez rzekome spowodowanie pożaru w swojej posiadłości).
Zmarł na niedoczynność serca 23 stycznia 1989 roku w hiszpańskim szpitalu.
Pochowano go w muzeum pełnym jego prac, "pod stopami zwiedzających", by mógł być dalej blisko ludzi, którzy go rozumieją.

Proces twórczy

Dali potrzebował smutku i izolacji w procesie tworzenia dzieł. Wiadomo - każdemu artyście przyda się czasem emocjonalny masochizm, nieważne, jak bardzo okrutnie to brzmi. W jednym z artykułów, którymi się inspirowałam, przytoczona jest historia, jak to państwo Dali wynajęli dwa pokoje we francuskim hotelu; jeden służył za sypialnię,  drugi zaś był "izolatką" dla artysty. I tak oto Salvador Dali, pozostawał daleko od otaczającego go świata, w pokoju ze zasłoniętymi żaluzjami; zwykł siadać na kanapie z łyżką w ręku, kiedy nużył go sen. Kiedy w końcu wpadł w objęcia Morfeusza, łyżka wypadała mu z ręki na podłogę, budząc go.
Podobno dzięki temu doświadczał przeróżnych inspirujących wizji. Jak to się mówi, good for him!
  
Biżuteria zaprojektowana przez Salvadora Dali


 Wieki temu...

  Człowiek, który wierzył w potęgę czasu,   zarazem podając go w wątpliwość, trzymał mrówkojada jak typowe zwierzątko domowe,  został jednym z najbardziej znanych artystów surrealizmu, a jego nazwisko pojawia się w popkulturze do tej pory. Nieśmiertelność ma wypisaną na płótnach, które pomimo emanowania przesadnym erotyzmem, potrafią skłonić do refleksji.
W skrócie: żył po swojemu, kochał po swojemu i umarł po swojemu. Był po prostu Salvadorem Dali.

Po swojemu.




grudnia 23, 2018 / by / 1 Comments

1 komentarz:

  1. Jesteś niesamowita! Przebudziłam się w nocy i trafiłam na tekst dotyczący Da Vinciego i od dwóch godzin nie mogę opuścić Twojego bloga. To jak przekazujesz wiedzę jest bardzo bardzo hipnotyzujące

    OdpowiedzUsuń


Nie pogardzę drobną pamiątką w postaci konstruktywnego komentarza, który odnosi się do przedstawionej treści.
Często też odpowiadam, przez co może wywiązać się ciekawa dyskusja - ten element lubię najbardziej.

Zbłąkane duszyczki