niedziela, 14 lipca 2019

O tym, jak Luis Buñuel pociął wizję czarno - białego świata (Viridiana z 1961 roku)

Adnotacja: Treść może być dla niektórych zbyt brutalna. Poruszone tutaj zostały ciężkie tematy.
Czytasz na własną odpowiedzialność.


(...)Kilka lat później, z jakiegoś zapewne ważnego powodu, burmistrz zorganizował 
w szkole miejskiej zabawę z występami. Mój brat wraz z dwoma chłopcami wszedł na scenę przebrany ni to za Cygana, ni to za bandytę, wznosząc w górę ogromne nożyce i śpiewając. Mimo upływu lat pamiętam jeszcze słowa: Tymi nożycami i swoim zapałem do cięcia wytnę w Hiszpanii rewolucyjkę. - napisała dla francuskiego "Positif" Conchita Buñuel, siostra sławnego reżysera - Luisa Buñuela. Całość wspomnień została oczywiście przetłumaczona przez Marcela Omsa, by i Francuzi mogli oddać się lekturze.


Tutaj, Drogi Czytelniku, mógłbyś mnie zapytać: "O co chodzi?", a ja - z wielkim uśmiechem na twarzy - odpowiem Ci krótko: "o "Viridianę".

Na plakacie: Silvia Pinal jako Viridiana.

Polemika z sacrum

Choć widzowie wyżej wspomnianego przedstawienia zawzięcie klaskali i rzucali na scenę papierosy i cygara, to już to, co miały owe nożyce symbolizować nie zostało tak entuzjastycznie przyjęte. Dla przykładu, mogę posłużyć się faktem, iż seans został absolutnie zakazany w Hiszpanii, a do tego przypieczętowany potępieniem ze strony przedstawicieli Watykanu. Viridianę określono jako "obrazę nie tylko dla katolicyzmu,
ale dla chrześcijaństwa w ogóle."

Cóż, pewnie teraz masz przed oczami obraz reżysera pogrążonego w głębokim żalu
 (lub przynajmniej bardzo rozczarowanego brakiem zrozumienia jego tworu i tak negatywnym odzewem), ale jest coś, o czym jeszcze nie wspomniałam:

Buñuel specjalnie się tym nie przejął. Ba! Nawet bardzo się ucieszył, zwłaszcza wtedy, gdy odbierał Złotą Palmę w Cannes za nakręconą historię o zakonnicy.

Patrząc na relację reżysera z Kościołem Katolickim i jego stosunek do religii (co często przejawia się w wielu stworzonych przez niego filmach - polecam zajrzenie do filmografii, a dla zainteresowanych - biografii),  nie będzie się zbyt zdziwionym: artysta nie bał się przedstawiać (również) duchownych jako ludzi grzesznych i chętnie korzystał z symboliki, którą (przynajmniej) większość dobrze zna z Biblii.(...)
 Wiadomo, że obcowanie z tematyką tego kalibru jest dość ryzykowne i już na płaszczyźnie ludzi przywiązanych do ziemi za pomocą niezbyt subtelnego słowa, jakim jest "profanum", można spotkać się z ogromną krytyką.

Pytanie tylko, co dokładnie wywołało tę lawinę?
I dlaczego to dalej szokuje i budzi kontrowersje?

Panna w bieli

Tytułowa bohaterka jest młodą dziewczyną, która ma wkrótce złożyć śluby zakonne.
Chce poświęcić swoje życie Bogu, stając się częścią czegoś, w co bezkrytycznie wierzy
i przepełnia ją determinacja, by osiągnąć swój cel.
Tymczasem, marzenia Viridiany muszą zostać zepchnięte na dalszy plan, kiedy to jasnowłosa dostaje list od dawno niewidzianego wuja z prośbą o przyjazd nas tak zwane "stare śmieci". 
 Silvia Pinal jako Viridiana, 
Chcąc, nie chcąc, protagonistka udaje się do domu Dona Jaime'go, gdzie zostaje ciepło przyjęta przez gospodarza i pomoc domową.
Tam okazuje się, iż rzeczywistość pragnie nieco zmodyfikować jej wizje przyszłości.

Zaczyna się niewinnie, gdyż Viridiana - z każdym kolejnym dniem spędzonym z tamtejszymi domownikami (członkiem rodziny, jego pracownicą z córką) - powoli uświadamia sobie, co samotność potrafi zrobić z człowiekiem.  Ciągle dostaje propozycje przedłużenia swojego pobytu w miasteczku, przeplatane nostalgicznymi opowieściami o dawnych i znacznie piękniejszych czasach.

Jednak, w tym wszystkim jakby czai się zapowiedź czegoś złego. Wujaszek, oszalały
z samotności właśnie, bólu po stracie ukochanej żony i miłości do niej, zdaje się coraz bardziej tracić zmysły, czego zwieńczeniem jest zmanipulowanie siostrzenicy do włożenia sukni ślubnej, która kiedyś należała do najdroższej mu osoby (W końcu zmarła ciotka wyglądała zupełnie jak Viridiana!). Następnie, widząc krewną w eleganckiej bieli, prosi ją o rękę, a gdy ta odmawia - namawia ją do napicia się herbatki i spędzenia z nim chociaż tych ostatnich godzin przed wyjazdem. 

 Silvia Pinal jako Viridiana,
Margarita Lozano jako Ramona
Fernando Rey jako Don Jaime

Pomyślisz sobie, Drogi Czytelniku, 
iż wdowiec w tamtym momencie pogodził się z odrzuceniem (jak na prawdziwego mężczyznę przystało) i zaprzestanie podobnych działań? 

Niestety, to zbyt utopijna wizja.








Widz już wcześniej ma szansę ujrzenia, jak do wspominanej herbatki zostaje wrzucona przez lojalną pomocnicę domową, Ramonę, pewna mała pigułka
 - prawdopodobnie środek usypiający, co - rzecz jasna - sprawia, że główna postać  filmu zapada w sen. 

Don Jaimie sytuację wykorzystuje i przenosi dziewczynę do sypialni, gdzie próbuje
ją zgwałcić.
Wraca do zmysłów w ostatniej chwili, co nie oznacza, że do nadużycia na tle seksualnym nie doszło.

Następnego dnia nasza bohaterka budzi się zdezorientowana i z ogromnym bólem głowy. Niedługo potem dowiaduje się od wuja, że gwałt miał miejsce, co jest oczywiście nieprawdą, mającą na celu zatrzymanie nieświadomej niczego młodej kobiety
w granicach miasta. (Tak na marginesie, to nawet lojalna Ramona nie wierzy
w opamiętanie się swojego pracodawcy.)
Silvia Pinal jako Viridiana

Po pewnym czasie, Don Jaimie wyznaje Viridianie prawdę, prosząc przy tym o przebaczenie.  Odmowa doprowadza go do ostateczności - popełnia samobójstwo.

Te wydarzenia zmieniają wszystko w życiu niedoszłej zakonnicy - decyduje się ona na pozostanie w posiadłości, porzucenie habitu i pomaganie ubogim oraz pokrzywdzonym na własną rękę. W międzyczasie poznaje jeszcze Jorge, nieślubnego syna krewnego. 

W gabinecie zbitych luster

Przyjmując biednych pod swój dach, nieświadoma i naiwna dziewczyna zderza się
z brutalnością nie do końca rozumianego przez siebie świata (ma zbyt dobre serce, co na jej nieszczęście, wykorzystują ludzie, którym pragnie pomóc). Stopniowo przekonuje się, że świat nigdy nie był (i nie będzie) czarno - białym miejscem, nie wszystko jest takie, jakie mogłoby się na początku wydawać (co cały czas próbuje uświadomić kuzynce Jorge).
Uświadamia sobie, że "niewinność" jest pojęciem względnym,  szczególnie w przypadku ludzi zdolnych do odrzucenia podobnego sobie z powodu obawy przed zakażeniem, uciekających się do manipulacji i oszustwa,  przepełnionych żółcią.
Finalnie, decyduje się na życie przeciętnego człowieka - z jego dobrymi uczynkami
i grzechami.  Rozwiązuje dotychczas ciasno spięte włosy i decyduje się na grę w karty, całkowicie pozbywając się złudzeń. 



Silvia Pinal jako Viridiana
Luis Buñuel w wielu ujęciach dał popis swojej kreatywności, próbując  przekazać morał osobie po drugiej stronie szklanego ekranu: wykorzystuje do tego nie  tylko wspomniane symbole z Biblii (głownie odnoszące się do religijności nakreślonej przez niego bohaterki), ale i z obrazów. 
Tych nawiązań długo szukać: w jednej ze scen nawet człowiek nie znający się na sztuce zobaczy odwołanie do Ostatniej Wieczerzy, kiedy to wszyscy biedni siedzą po jednej stronie zawalonego stołu. 
 Żebracy i prostytutki bawią się przy   Mesjaszu Handela, a w ostatnich ujęciach   widać cierniową koronę w płomieniach (co   to dokładnie oznacza, to kwestia   interpretacji), Viridiana godzi się z naturą   świata, a jej surową rutynę zastępuje   Shake Your Cares Away.
   Mimo to, w dziele współtwórcy Psa   Andaluzyjskiego nie brakuje też   pozytywnych scen
(Przykładowo, gdy Jorge ratuje psa od okrutnego właściciela).

Francisco Rabal jako Jorge
Margarita Lozano w roli Ramony
i Silvia Pinal jako Viridiana
To wszystko po to, by uświadomić odbiorcom, że - owszem - świat nie jest czarno - biały. Świat pokrywa szarość. Czasem wydaje się okrutny, czasem wydaje się naprawdę piękny
i o tym powinno się pamiętać. Nie oznacza to jednak, że czynienie dobra mija się z celem.  Wprost przeciwnie - warto pomagać, ale z głową, pamiętając, że ludzie są tylko ludźmi. 


Naiwność nikomu nie popłaca.







lipca 14, 2019 / by / 7 Comments

7 komentarzy:

  1. super post, na 100% obejrze ten film!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zakończenie :"warto pomagać, ale z głową, pamiętając, że ludzie są tylko ludźmi. ". Nie pomagać, oczekując wynagrodzenia bo to prowadzi do tak wielu rozczarowań gdy podziękowanie nie jest w miejscu w którym wydaje nam się być powinno. Czasem w miejscu , którego nigdy sobie nie uświadomimy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie słyszałam o tym filmie. Tematyka jego jest bardzo ciekawa , nie dziwię się że kościół był nią wzburzony ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie oglądałam tego dzieła. Jeszcze:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjna recenzja oraz opis tej kinowej pozycji- musze koniecznie ja obejrzeć. Lubię filmy, które wywołuja tego typu emocje, zmuszaja do przemyśleń .

    OdpowiedzUsuń
  6. Zbyt mroczne i wstrząsające dla mojego obecnego stanu ducha.... Wiem, ostrzegałaś - tak tylko mówię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy to aż tak wstrząsające? Obrazuje życie, bo takie właśnie jest. Czasem warto to sobie uświadomić. Może lepiej przez taki film niż jak jego bohaterka. Często spotykam osoby, które ze wszelką cenę chcą nieść dobro a tylko przez to cierpią.
    Ciekawi mnie ta symbolika :) lubię takie smaczki w filmach. Cieszę się, że cofnęłam się w Twoich postach. Znów znalazłam coś czego nie znam :)

    OdpowiedzUsuń


Nie pogardzę drobną pamiątką w postaci konstruktywnego komentarza, który odnosi się do przedstawionej treści.
Często też odpowiadam, przez co może wywiązać się ciekawa dyskusja - ten element lubię najbardziej.

Zbłąkane duszyczki