piątek, 15 lutego 2019

Przeszywające srebro, czyli dalsze losy mężczyzny, który chciał być maszyną. (Andy Warhol #2)

 " Nie ma znaczenia, czy obraz przedstawia Mona Lisę, banana, czy okulary Hansa Rittmana - ważne, żeby było naprawdę pop!"

Niewątpliwie, Warhol wiele zawdzięczał swojemu podejściu i (przynajmniej po części) wykreowanemu wizerunkowi. Mimo to, tak jak wszyscy musiał poczekać na te swoje piętnaście minut sławy.  Jednak, gdy przyszedł jego czas, Puszki zupy Campbell's zapewniły mu jakąś pozycję w środowisku, artysta  nie mógł odetchnąć z ulgą.

 Przecież był to dopiero początek warholowej sztuki "na salonach".

Na ulicy srebrnej

Jego najlepsze obrazy powstawały w latach 1962 - 1964,  w dawnej wytwórni kapeluszy przy Wschodniej 47 ulicy. Wszystko tu było srebrne: ściany, podłoga, nawet aparat telefoniczny na monety. - Sawicka Zofia, "Mistrzowie Sztuki Nowoczesnej: Andy Warhol", Warszawa 2010, str.  9
To właśnie w tak specyficznym dość miejscu Andy Warhol postanowił stworzyć Fabrykę, gdzie wkrótce miały "zlatywać się" - niczym pszczoły do miodu -  największe sławy tamtych czasów. Fabryka stała się zwyczajnie miejscem kultu, przyciągającym "elitę undergroundu" (tj. malarzy, buntowników, artystów, "szaleńców na tle obyczajowym", prostytutki
i przedstawicieli środowiska LGBT).  
Dyptyk Marilyn z 1962 roku

Być może po części tych wszystkich ludzi motywowała wizja zagrania w filmie wizjonera, który uwielbiał przełamywać tabu (w filmach pokroju Blue Movie nie szczędzono na ukazywaniu wszystkich aspektów życia człowieka... także tego seksualnego), zwłaszcza że po  czterech latach tworzenia grafiki (1962 - 1964)  w 1965 roku przerzucił się w końcu na podbijanie tzw. "wielkiego ekranu".




 Winylowe tango z Eddie Sedgwick

Trzeba przyznać, iż filmowanie zaczynał stosunkowo skromnie (i to na tyle, że nikt w zasadzie nie spodziewałby się, co z tego wyniknie). Pozwolę sobie przytoczyć tutaj cytat, który bardziej Ci to, Drogi Czytelniku, zobrazuje:

Jako pierwsze powstawały pozbawione scenariusza Haircut, Kiss, Empire (kamerę na całą noc ustawiono naprzeciw Empire State Building) i Sleep (sześciogodzinne ujęcie śpiącego Johna Giorno, ówczesnego chłopaka Andy'ego). Upiornie długie, początkowo nieme, później ze słabo słyszalną ścieżką dźwiękową,(....). Z założenia miały być antysztuką. Mechanicznym zapisem rzeczywistości lub chaotyczną improwizacją. - Sawicka Zofia, "Mistrzowie Sztuki Nowoczesnej: Andy Warhol", Warszawa 2010, str.  10
Dopiero współpraca z Paulem Morriseyem zmieniła cokolwiek w tej materii.
Słaba jakość nie przeszkadzała jednak Warholowi w przydzielaniu ról pięknym osobom, które zwykł "sadzać przed kamerą" w celu swoistego  przetestowania. 

Pewnego razu, wśród dość osobliwego grona pięknych ludzi, Andy znalazł małą perełkę o imieniu Eddie. 

Ta perełka po raz pierwszy wystąpiła u "Mistrza" w Vinylu (1965). Później w jej warholowej filmografii pojawiły się tytuły, które -  niczym zła wróżba - zdawały się zwiastować tragiczny koniec bohaterki, jakim jest randka z narkotykami, wymieszanymi z alkoholem.
Pomyśleć, że los mógłby się trochę nad tą młodą kobietą zlitować: w końcu już jako nastolatka spędzała długie dnie za drzwiami różnych szpitali psychiatrycznych, byłą ofiarą przemocy na tle seksualnym i cierpiała z powodu nieszczęśliwej miłości (w tym i do Boba Dylana), a to tylko wierzchołek tej góry lodowej, jaka zdążyła się uformować w ciągu niecałych 29. lat.  


Choć razem z Warholem zdawali się być idealnym duetem o srebrnych grzywach, to autor takich dzieł jak Ośmiu Elvisów z 1963. roku czy Dyptyku Marilyn (1962) porzucił swoją perełkę, gdy tylko zaczęła sprawiać kłopoty. Sama zainteresowana skwitowała to później słowami:
Warhol rzeczywiście s....ł życie bardzo wielu młodym ludziom. Ja byłam dobrym celem. Wyrosłam na młodą, zdrową narkomankę. - (Źródło:  Sawicka Zofia, "Mistrzowie Sztuki Nowoczesnej: Andy Warhol", Warszawa 2010, str.  14)

 Podglądacz u władzy


On był aseksualny. Unikał fizycznego kontaktu. To właśnie celibat dawał mu olbrzymią moc manipulowania, skończenie pięknymi ludźmi, jakich wokół siebie skupiał. - George Malanga (asystent) 
(Źródło: Sawicka Zofia, "Mistrzowie Sztuki Nowoczesnej: Andy Warhol", Warszawa 2010, str.  14)

Nikogo nie zdziwi fakt, że Andy Warhol lubił sławę i pieniądze. Do tego lubił ludzi
(a najbardziej tych "pięknych", o czym  już wspomniałam). 

Fascynował go  też erotyzm, jednak ta fascynacja bynajmniej nie wynikała z własnych doświadczeń, bowiem sam Andy dotyku nie lubił.
Natomiast, gdy inni dotykali się nawzajem, to "Mistrz" zmieniał nastawienie.

Czy to komuś przeszkadzało? Absolutnie nie!

Liczyło się to, że filmowiec stojąc za kamerą, tworzył coś, co wzbudzi kontrowersje, wdzierając się do oczu opinii publicznej. Rola u Warhola była takim małym "sposobem na nieśmiertelność" dla niektórych, tak więc wszyscy panicznie wręcz zabiegali o jego względy. Trudno się w sumie dziwić - non omnis moriar,  jak to się przyjęło.

Nawet negatywne opinie w gazetach (spowodowaniem brakiem zaangażowania się artysty w politykę i nie tylko...) tego nie zmieniły. 
Ośmiu Elvisów (1963)



"Miał zbyt dużą kontrolę nad moim życiem!"

W życiu każdego twórcy przychodzi okres, kiedy marzy on o odseparowaniu się od otoczenia i porządnym odpoczynku. Nie inaczej było w przypadku Andy'ego Warhola,  kiedy
to zmęczony krytyką i ludźmi go otaczającymi, postanowił przenieść Fabrykę do spokojnego
 i całkiem zwyczajnego biura przy Union Square.


 Nie zdało mu się to na zbyt wiele o czym przekonał się boleśnie w 1968. roku.
Wtedy to w drzwiach Fabryki stanęła Valerie Solanas (była aktorka w jednym z filmów artysty), dręczona obłędem i maniami kobieta,  która, by się utrzymać sprzedawała nie tylko swoje ciało, ale też nazifemistyczną broszurę SCUM MANIFESTO, głoszącą nienawiść
do mężczyzn z powodu ich egoistycznej natury. Broszura przedstawiała przedstawicieli płci przeciwnej autorce jako  bandę uwięzionych we własnym jestestwie, pozbawionych zdolności do odczuwania przywiązania, miłości, empatii czy utożsamiania się z kimkolwiek
i czymkolwiek, szumowin, która prędzej czy później i tak wykorzysta innych do swoich celów.

Brawo, Valerie Solanas. Feministki są Ci naprawdę wdzięczne. 
(Aż dziwne, że nie dołączała trucizny do tych broszur. Tak w pakiecie.)

Przechodząc do meritum: kobieta oddała do Warhola trzy strzały z rewolweru (kaliber 32), by później oddać się  - jak gdyby nigdy nic  - w ręce policji.

Tymczasem Andy Warhol walczył o życie, z tymże teraz nie tylko "na salonach".
lutego 15, 2019 / by / 0 Comments

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Nie pogardzę drobną pamiątką w postaci konstruktywnego komentarza, który odnosi się do przedstawionej treści.
Często też odpowiadam, przez co może wywiązać się ciekawa dyskusja - ten element lubię najbardziej.

Zbłąkane duszyczki