niedziela, 22 września 2019

Wszyscy jesteśmy Józiami?

Kiedyś powiedziałam mojej znajomej, by "nigdy nie zabijała swojego wewnętrznego dziecka". I nieważne, jak źle czy też po prostu patetycznie zabrzmiało to zdanie patosem podszyte, to gdzieś tam między słowami ukryło się coś więcej (a przynajmniej tak myślę do tej pory, śmiejąc się pod nosem, gdy uświadamiam sobie, co ze mnie "wyrosło"). I tak jak Gombrowicz, Mistrz Groteski i Formy Czasem Nieco Zawiłej, napisał, że "wszystko jest dzieckiem podszyte", a później i tak ucieka się przed różnymi gębami w gęby, tak i ja upierać się będę, iż każdy jest tam głęboko dzieciakiem właśnie.
Może nawet i smarkaczem.



Źródło: link



Formy, foremki, foremeczki...


Te Formy to nie tylko motyw przewodni w samej "Ferdydurke", Gombrowicza. Nie, bynajmniej, Drogi Czytelniku! One pojawiają się wszędzie, bowiem jest to temat jakoś tak dobitnie znajomy - czy to u W. G., Andrzeja Kotańskiego; czy to w "O północy w  Paryżu", Allena lub w "Domie Lalki"... To tylko parę przykładów oczywiście, ale przecież ludzie tak kochają formy, że na pewno znalazłoby się tego ZNACZNIE więcej. A przy tym ci wszyscy oni, bohaterowie wyżej wspomnianych (i nie tylko) wydają się być po części jedynie chłopiętami bądź dziewczętami zagubionymi w wielkim świecie i swoich rolach (choć raczej powinnam napisać to piękne słówko - słóweczko - na "f", ewentualnie "gębach").

W końcu tyczy się to całego zbioru zachowań przypisanego danej grupie w określonej społeczności, bądź też i przykładowej jednostki. I tak oto, nauczyciel wchodzi w formę, rozmawiając z uczniami, terapeuta - podczas spotkania z pacjentem - zachowuje się jak na profesjonalistę przystało (nie mówmy tu o wyjątkach, dobrze?), pisarz, przyszły debiutant męczy się, wylewając z głowy za pomocą zlepek liter, kolejne scenariusze do skomercjalizowanych filmów, a Nora, matka trójki dzieci, stara się być dobrą rodzicielką (mimo udręczonej duszy), bo przecież "nie wypada inaczej".

Gdzieś tam w tym całym zamieszaniu giną te marzenia, pragnienia i plany, ponieważ może to zostać odebrane jako "zbyt infantylne", "dziecięce", "szczeniackie", a nie o to chyba chodzi, by być "upupianym" w nieskończoność?  
Źródło: link


Hasając po polach



Jeśli natomiast człek przykładowy zdecyduje się na ucieczkę od obecnej formy, bardzo często wpada w kolejną  (niekoniecznie pożądaną) lub zwyczajnie upada pupą na ziemię, gdzie inni - oświeceni i uduchowieni - próbują udowodnić duszyczce, w jakim absurdzie przyszło jej żyć. Trzeba się opamiętać! Zejść na ziemię! Zamienić "pupę" na "łydkę", a "łydkę" na...?

No właśnie, Drogi Czytelniku, na co? Gębę dorosłego? Ale jak to tak? Tak nagle? Wbić się w kolejną formę, rzucić to wszystko w (nie do końca) przysłowiową cholerę i przestać hasać jak nieokiełznane bydlę?

Widzisz, , tutaj pojawia się problem: jeśli ktoś bardzo lubi po swoich polach hasać, to trudno oczekiwać (zwłaszcza nieoczekiwanej) zmiany. Szczególnie, że nowo przyjęte zasady
i wzorce potrafią bardzo drapać, gryźć i uwierać... w pupę.



Van Gogh - Gwieździsta Noc
(Zródło: link)
Przykładowo, Gil potrzebował czasu na zmianę swojego planu na przyszłość; przeprowadzki do Paryża, uwolnienia się od niezbyt udanego związku, osiągnięcia pewnego poziomu w swojej twórczości - musiał dojrzeć do pewnych decyzji, które na dłuższą metę pozwolą mu naprawdę żyć. To wiązało się z porzuceniem wszystkiego, czym mógł się szczycić.  

Nora, po kilku latach małżeństwa decyduje się odejść od męża (co patrząc na realia, 
w jakich został ukazany "Dom Lalki", Ibsena, jest naprawdę niewskazane
i nie do pomyślenia). Odrzuca maskę niepoważnej , ale przykładnej i oddanej żony, chcąc poczuć się kimś więcej i dopuścić do głosu swój stłamszony dziecięcy głosik, goniąc za spełnieniem, szczęściem i marzeniami. Również, tak jak w pierwszym przykładzie, musiała do tej decyzji dojrzeć. 
Jak Gil również, kobieta szybko formę zmieniła - z dobrej pani domu stała się czymś
na kształt wariatki, niepoprawnej idealistki... 

Pytanie, czy to ją powstrzymało?

Nie, skądże.

Wniosek? Ludzie zawsze będą próbować określić dla innych z pozoru "odpowiednie"gęby. Powody są liczne: od przyjętych norm, po status i przekonania. Mimo wszystko, nie jest to coś, czego należy się wystrzegać. Głównie przez zaistniały paradoks.

Zapomniał wół...


Od tego nie da się uciec, sama bawić się w mistrza nie zamierzam, dobitnie to podkreślając.   Im bardziej próbuje się zbiec, tym bardziej jest się wtłaczanym. 
Można tym gardzić, można udawać. wyniszczając się stopniowo, a można też po ludzku przyjąć te dwie prawdy:

Źródło: link
1. Zawsze wpiszemy się w jakiś wzorzec, czy to nam się podoba, czy nie.
2. Zawsze będziemy dzieciakami.

I to dobrze. Im szybciej się z tym zmierzysz, Drogi Czytelniku, tym lepiej. Zmierzysz się Ty, zmierzę się Ja i zmierzy się Każdy. 
Tylko błagam - zrób to po swojemu, najlepiej jak potrafisz, a wtedy Twoje Wewnętrzne Dziecko pewnie będzie Ci wdzięczne. 


Nie zmieniaj swojej formy na siłę, próbuj i szukaj -  w zgodzie z samym sobą.




Interpretacja dowolna. Sens gdzieś ukryty.

A kto czytał, ten trąba!

września 22, 2019 / by / 15 Comments

15 komentarzy:

  1. Studiowałam socjologię i wiele z tego, co napisałaś, wtłaczano mi do głowy przez trzy lata. Oczywiście nie było to równie przyjemne i zwięzłe jak Twój post :) Wszystko się zgadza np koncepcja ról społecznych, czy życia jako teatru. Ostatnio myślałam o tym, że faktycznie nie ma ucieczki, bo nawet jeśli różnisz się nieco od stada, zostajesz uznana za odmieńca, co przecież też stanowi pewną etykietkę xD
    Miłośniczką Gombrowicza nie jestem, ale pojmuję jego punkt widzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę z własnego doświadczenia jako osoba często nazywana ekscentryczką... Cóż, dla mnie to komplement :)

      Usuń
  2. gombrowski pisał w krzywym zwierciadle to, co reszta wstydziła się mówić na głos jacy jesteśmy

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś , może czytałam Gombrowicza i jego Ferdydurkę ale nie pamiętam. Niczego nie pamiętam. Szewców moich ukochanych i Wariata i zakonnicy...kompletnie nie wiem o co tam chodziło. Powinnam mieć poczucie bycia gorszą , nie pamiętając, nie kojarząc. Powinnam czuć się wyobcowaną , nie kojarząc odniesień ale nie jestem bo , nie czuję się w obowiązku pamiętać , kojarzyć, rozumieć. Wspomnienie o dziecku, wszak nie jest niczym innym jak odwagą by oddychać światem bez strachu, z radością ,że się oddycha i wcale nie trzeba go rozumieć i umieć opisać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnimi czasy poczytuję sobie "Ferdydurkę". No i faktycznie nie da się od tych gąb uciec (jeżiszmaria czy tak to się odmienia? XD), ale można przynajmniej nie wtłaczać się w tę, której zupełnie nie lubimy?

    Trafiłam tu od Anonimowej A. i bardzo się cieszę, jakże mi brakowało miłych blogów do poczytania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny wpis. Mogę powiedzieć, że ostatnio przeprosiłam się z moim wewnętrznym dzieckiem. Wcześniej przyjmowałam formy, które do mnie nie pasowały, starałam się być dorosłym, którym wypada zapominając o byciu sobą aż się całkiem w tym wszystkim pogubiłam i na pupę siadłam. Musiałam sobie uświadomić czego naprawdę od życia chcę a chciałam przecież tego od dziecka i powoli zaczynam swoje cele prawdziwe spełniać, nie patrząc na kpiące uśmieszki. Może się pomylę, znów na pupę siądę i poszukam jakiejś gęby ale i tak będzie warto.
    Ferdydurke chodzi mi ostatnio po głowie. Mam ochotę wrócić do niej, przypomnieć sobie trochę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ciężko być sobą w świecie, gdzie wtłaczają nas od dziecka w różne role i przykleją różne gęby. Ale trzeba o to walczyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co zrobić kiedy rodzice przyklejają naklejkę dziecku i chcą aby realizowało ich niespełnione marzenia? :(

      Usuń
  7. Najważniejsze, by we wszystkim co się robi, myśli i czuje pozostać sobą. By nie dać sobie nic wmówić i wejść na głowę. Ja moje wewnętrzne dziecko ciągle pielęgnuję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ferdydurke Gombrowicza to jedna z lektur, która dość mocno utkwiła mi w pamięci. Nie tak dawno czytałam też Trans-Atlentyk.
    PS nie wiem, czy dałabym rade wytrzymać więcej niż jeden dzień na diecie sokowej. Jeden jest jak najbardziej OK, ale ciężko stwierdzić, jakby to było, gdyby taki detoks trwał dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dokładnie, najważniejsze żeby być sobą mimo wszystko :)!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tam swojego wewnętrznego dzieciaka karmię od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na terapii powiedziano nam na początku by dbać o swoją „dziecięcość”. Jest w tym dużo prawdy, ten nasz dzieciak okazuje się dla mnie bardzo terapeutyczny. Ale o jego wychowywaniu nie można zapomnieć, zanim nabroi w życiu.

    OdpowiedzUsuń


Nie pogardzę drobną pamiątką w postaci konstruktywnego komentarza, który odnosi się do przedstawionej treści.
Często też odpowiadam, przez co może wywiązać się ciekawa dyskusja - ten element lubię najbardziej.

Zbłąkane duszyczki